Oba dotyczą zbiórki i zagospodarowania nie tylko opakowań, ale całego strumienia odpadów: papieru i tektury, szkła, metalu, tworzyw sztucznych, a także wielkich gabarytów, czyli m.in. mebli. – Strona samorządowa powinna oczekiwać od producentów bądź refinansowania tych kosztów w całości, jeśli wymogi recyklingu pozostawałyby obowiązkiem gmin, bądź fizycznego przejęcia tego obowiązku przez producentów, co wiązałoby się z koniecznością zniesienia wobec gmin wymagań dotyczących recyklingu wspomnianych frakcji – czytamy w stanowisku samorządowców przesłanym do Ministerstwa Klimatu.
O ile branża opakowaniowa własne propozycje przedstawiła na początku konsultacji we wrześniu ub.r., to omawiane stanowisko jest pierwszym głosem strony samorządowej w dyskusji o przyszłym kształcie rynku gospodarki odpadami (europejska dyrektywa opakowaniowa 2008/98/WE musi zostać transponowana do prawa krajowego do 5 lipca 2020 r.).
– To konkretne propozycje dotyczące nie tylko ROP, ale szersze, obejmujące też strategię dziania systemu – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. Jak zaznacza, samorządowcy są otwarci na dialog, także z branżą opakowaniową.
W tyglu dyskusji
Co proponuje resort, a na co nie zgadzają się samorządy? Według ostatniej koncepcji ministerstwa, oprócz opłaty opakowaniowej, która obciąży producentów, miałby obowiązywać także system kaucyjny dla opakowań po napojach. Konsumenci wrzucaliby butelki szklane, z tworzyw sztucznych, a także puszki aluminiowe do recyklomatów w centrach handlowych i sklepach. System miałby być powszechny. Takie rozwiązanie niepokoi jednak gminy. – Utrata strumienia odpadów komunalnych, które mają zostać wyprowadzone z systemu komunalnego do nowego systemu opłat depozytowych i skupomatów w handlu detalicznym, może być szczególnie dotkliwa z punktu widzenia obowiązku osiągania wskaźników recyklingu i przygotowania do ponownego użycia – uważają samorządowcy.
Gminy w tym roku mają osiągnąć minimum 50-procentowy poziom recyklingu, w dodatku liczony według nowego wzoru (Ministerstwo Klimatu nie opublikowało jeszcze rozporządzenia w tej sprawie), który uwzględnia całą masę odpadów, a nie jedynie frakcje zebrane selektywnie. Eksperci Towarzystwa na rzecz Ziemi alarmowali w ubiegłym roku, że samorządom grożą finansowe kary liczone w milionach złotych. Dla gmin borykających się z rosnącymi kosztami gospodarki odpadowej podniesienie pułapu jest niewątpliwie wyzwaniem.
Dwa warianty
Samorządowcy chcą więc przede wszystkim powiązania zadań i odpowiedzialności związanych z recyklingiem ze środkami finansowymi z opłat. Proponują dwa warianty.
W pierwszym z nich organizacje ROP organizowałyby system zbiórki, odbierania i zagospodarowania nie tylko dla opakowań, ale całego strumienia odpadów: papieru i tektury, szkła, metalu, tworzyw sztucznych, a także wielkich gabarytów. Jednocześnie obowiązek gmin w odniesieniu do recyklingu miałby zostać ograniczony. Samorządy miałyby się rozliczać jedynie z bioodpadów i odpadów resztkowych.
Drugi wariant, który proponuje ZMP, zakłada, że gmina, tak jak obecnie, byłaby organizatorem systemu w całości. Jednak obowiązkowy byłby podział zamówień publicznych na dwie części, a koszty zagospodarowania frakcji (oprócz bioodpadów i odpadów resztkowych) byłyby refundowane w ramach ROP.
Samorządy krytykują ogólność propozycji resortu. – Zupełnie pominięte zostały nie tylko wysokości, czy nawet zakresy opłat, ale również szacowane wartości środków, metoda, częstotliwość i wysokość kwot zasilających budżety gmin – podkreślają. Według ZMP system ROP powinien też partycypować w kosztach zagospodarowania tzw. frakcji kalorycznej. Ta bowiem – jak zaznaczają – podlega zakazowi składowania.
W odniesieniu natomiast do systemu kaucyjnego podkreślają, że co prawda mieszkańcy – według koncepcji resortu – mogliby zanieść opakowania do gminnego punktu selektywnej zbiórki odpadów komunalnych (PSZOK) lub „innych punktów zbierania” jednak nie każda gmina w kraju dysponuje PSZOK-iem.
– To najsłabsze ogniwo przedłożonej koncepcji łańcucha dostaw – ocenia ZMP. Nawet jeśli punkt selektywnej zbiórki jest, to z wyliczeń związku wynika, że mieszkaniec musiałby pokonać średnio od 15 do 18 km, by oddać tam nadające się do recyklingu opakowania.