meyer
Wiadomości

System kaucyjny: kto zarobi miliardy za nic?

System kaucyjny miał być przełomem w polskiej gospodarce obiegu zamkniętego. Dziś coraz bardziej przypomina finansowy eksperyment, w którym każda luka staje się źródłem zysku. Kto naprawdę zarobi na kaucjach, których nikt nie odbierze?

System kaucyjny: kto zarobi miliardy za nic?

Paradoks, w którym słabość staje się źródłem zysku.

 

System kaucyjny, który przez tygodnie budził obawy o organizacyjny chaos, ostatecznie wszedł w życie niemal bezobjawowo. Producenci napojów i handel detaliczny nie zsynchronizowali swoich działań z nowymi przepisami, jakby ich wejście w życie było jedynie formalnością. Ustawa obowiązuje, lecz rynek zachowuje się tak, jakby wcale jej nie było. Ten pozorny spokój nie potrwa jednak długo. W system wbudowano bowiem mechanizmy, które prędzej czy później uruchomią gigantyczne przepływy finansowe. I choć miał on służyć środowisku, może się okazać, że najlepiej posłuży rachunkom operatorów.

Nie wszyscy na systemie stracą. Przeciwnie – jedna grupa zarobi, i to niemało. Co więcej, ich zyski będą rosły wprost proporcjonalnie do słabości całego mechanizmu. Im mniej opakowań wróci do punktów odbioru, im mniej sprawnie zadziała sieć, tym większe wpływy trafią do operatorów systemu i ich spółek właścicielskich. Zasada działania jest prosta: kupując napój, konsument płaci kaucję. Otrzyma ją z powrotem tylko wtedy, gdy odda zużyte opakowanie w wyznaczonym punkcie. Jeżeli tego nie zrobi – z braku czasu, ochoty lub dostępu do punktu odbioru – jego pieniądze zostają w systemie. A konkretnie – trafiają do operatorów. Jest ich siedmiu. Siedmiu wspaniałych, którzy nie muszą sprzedać ani jednej butelki, by zarabiać miliardy.

Miliardowy mechanizm

Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie przedstawiło żadnej analizy finansowej systemu – co samo w sobie jest wymowne. Można jednak posłużyć się porównaniami. Na Słowacji czy w Irlandii, gdzie system kaucyjny działa od niedawna, liczba opakowań objętych kaucją to ok. 1,2 miliarda rocznie. Oba kraje liczą po ok. 5 milionów mieszkańców. W Polsce, przy 38 milionach obywateli i znacznie większej skali handlu, liczba ta może wynieść 10–12 miliardów opakowań rocznie. Przy średniej kaucji 75 groszy to strumień pieniędzy sięgający 7,5 miliarda złotych. A jeśli połowa opakowań nie zostanie zwrócona – co przy obecnym chaosie jest więcej niż prawdopodobne – około 3–4 miliardy złotych pozostaną w systemie. Dla operatorów to czysty zysk. A raczej czysty przychód – bez produkcji, bez sprzedaży, bez ryzyka. Dodatkowo środki te mogą procentować, zwiększając zyski jeszcze przed ich „zagospodarowaniem”. Drugim strumieniem są surowce wtórne, które operatorzy sprzedają. Ale to już biznes sezonowy i dziś – wyjątkowo nierentowny. Recykling PET jest deficytowy, szkło balansuje na progu opłacalności, tylko aluminium pozostaje dochodowe. W efekcie, nawet przy 50% zbiórce, wartość surowca nie przekroczy 500 mln zł rocznie. To waciki przy miliardach z nieodebranych kaucji.

„Rozwój systemu” – pojęcie elastyczne

Zgodnie z ustawą, środki z nieodebranych kaucji mają być przeznaczone na „rozwój systemu kaucyjnego”. Szkopuł w tym, że nikt nie zdefiniował, co to dokładnie znaczy. Nie ma katalogu kosztów, limitów wydatków ani mechanizmu weryfikacji. To otwiera szerokie pole interpretacji. Wysokie wynagrodzenia, nowoczesna flota samochodowa, działania marketingowe, czy usługi doradcze świadczone przez spółki powiązane – wszystko to może mieścić się w pojęciu „rozwoju systemu”. Nie wiadomo także, co dzieje się z nadwyżkami finansowymi, gdy przychody znacząco przewyższą koszty operacyjne. W praktyce państwo ograniczyło się do roli poborcy podatku od nieodebranych kaucji, pozostawiając decyzje finansowe operatorom. Transparentność? Symboliczna. Odpowiedzialność? Rozproszona.

Kiedy rynek nie ma gdzie oddać butelki

Polska struktura handlu dodatkowo komplikuje sytuację. Szacuje się, że sieci handlowe generują ok. 70% obrotów rynku spożywczego. Duże sklepy mogą pozwolić sobie na automaty do odbioru opakowań. Małe – nie. Na prowincji, gdzie królują placówki o niewielkim metrażu, wdrożenie systemu kaucyjnego jest często niemożliwe. Brak miejsca, brak środków, brak logistyki. Można więc realistycznie założyć, że znaczna część handlu nie wejdzie do systemu. A skoro połowa sklepów nie przyjmie opakowań, połowa kaucji pozostanie w systemie. Tymczasem nikt nie wie, ile punktów odbioru faktycznie działa. Nikt nie wie też, ile będzie ich za rok czy dwa. Na razie mamy deklaracje – bez pokrycia w rzeczywistości.

Między deklaracją a praktyką

Obraz systemu kaucyjnego w Polsce przypomina dziś scenariusz niedokończonego eksperymentu. Jest ustawa, ale nie ma opakowań z odpowiednim oznakowaniem. Są operatorzy, ale brakuje infrastruktury. Konsumenci płacą kaucję, choć nie zawsze mają gdzie oddać pustą butelkę. Kiedy odpowiednie opakowania w końcu trafią do sklepów, okaże się, że poza dużymi miastami nie ma gdzie ich zwrócić. Mieszkańcy mniejszych miejscowości szybko się zniechęcą – lecz nadal będą płacić. Państwo, zamiast pełnić rolę skutecznego regulatora, oddało ster rynku w ręce prywatnych operatorów. Koszty inwestycji poniesie handel, a kapitał obrotowy zapewnią konsumenci.

System, który sam się finansuje

Polski system kaucyjny to konstrukcja, w której każda luka staje się okazją. Im słabsza organizacja, tym większy zysk. Im mniej zwrotów, tym większy bilans. Z ekologicznego punktu widzenia to porażka. Z finansowego – majstersztyk. Można więc sparafrazować Szekspira: „Więcej będzie rzeczy w systemie kaucyjnym, które nie śniły się nawet filozofom…”.

W kuluarach Konferencji Recyklingowej

Czy tak zaprojektowany system rzeczywiście przyczyni się do wzrostu recyklingu, czy raczej stanie się narzędziem transferu środków od konsumentów do operatorów? Na razie pewne jest jedno: temat ten wróci – i to nie raz. Z pewnością system kaucyjny, jego konstrukcja finansowa, skutki dla rynku recyklingu oraz relacje z planowanym rozszerzonym obowiązkiem producenta (ROP) będą szeroko omawiane w kuluarach Konferencji Recyklingowej 2025, która odbędzie się 23 października w Warszawie.

 

Konferencja Recyklingowa 2025

Jeżeli recyklingujesz / wytwarzasz / zbierasz / sortujesz odpady z tworzyw - nie może Cię tam zabraknąć. To największe w Polsce spotkanie recyklerów i przetwórców tworzyw. Ta Konferencja to coś więcej niż cykl prelekcji. To wydarzenie skupione wokół networkingu i wiedzy. To tutaj możesz zaprezentować swoją ofertę, znaleźć eksperta lub pracownika, podzielić się doświadczeniem lub problemem, z nadzieją na jego rozwiązanie. Znajdziesz tu inspiracje do dalszej pracy, odbiorcę lub wykonawcę Twoich recyklatów, a także poszerzysz lub uporządkujesz swój branżowy intelektKliknij i zarejestruj swój udział w Konferencji.

Dodaj ofertę pracy